czwartek, 28 stycznia 2010







Dawno nie czułem się tak dobrze. Śmiało mogę powiedzieć że to był najlepszy koncert na jakim byłem. Naprawdę chłopaki potrafią idealnie podrabiać Pink Floydów gdyby jeszcze nie ten australijski akcent ale nieważne. Pierwszy raz od kilku lat czułem się jak dziecko w sklepie z zabawkami zagrali dokładnie to co chciałem usłyszeć.
Złota myśl na dzisiaj:
Przyjaciel to człowiek któremu można mu powiedzieć spierdalaj bez otwierania ust.




Nie miało tu być nic kolorowego tym bardziej filmów ale mam słaby charakter.

1 komentarz:

  1. re: damn it! liczyłam na jakieś skrótowe wyjaśnienie :p

    ja może tak nie na temat, ale mi się przypomniało w związku z Floydami. Nie chcesz może jechac na Open 'era? :D

    OdpowiedzUsuń