
Stanowczo mam dość amerykańskich super produkcji. Po premierze Avatara tłumy zaczęły falować wychwalając zajebistość tego filmu. Ale spójrzmy tak na to z boku. Owszem pieniędzy, pracy, poświęcenia, pomysłu włożyli w to ogromne ilości. Ale jest mały haczyk a zarazem olbrzymi dźwigowy hak. Jest nim scenariusz który oparty na kilku schematach mielonych w filmach amerykańskich od ponad 50 lat nie wnosi nic nowego i daje się ogólnie przewidzieć. Oleśnie naiwny. O i jeszcze jedno seks człowieka z kosmitą nawet poprzez tego avatara strasznie śmierdzi mi zoofilią. To tyle co mogę się przyczepić i po marudzić na temat tego filmu.